Oglądając kilka dni temu film "Całe szczęście", w połowie zorientowałam się, że nie mam pojęcia o czym jest... Znaczy wiedziałam, bo opis dystrybutora mówił właściwie wszystko, natomiast kompletnie nie skupiałam się na fabule, odkąd padły pierwsze znajome dźwięki (drugiego na mojej liście ulubionych brytyjskich zespołów) McFly. Od tej chwili czekałam tylko, aż znowu usłyszę jakąś piosenkę. Ekscytowałam się każdym ich pojawieniem na ekranie, z nadzieją, że zagrają i zaśpiewają.
I nie był to pierwszy tego typu przypadek. Podobne, choć nie aż tak silne odczucia, miałam oglądając jeden z sezonów Callifornication, w którym gościem był Marylin Manson. Choć jego rola była potwornie obleśna i utożsamiała wszystko co myślałam o MM, kiedy pierwszy raz zobaczyłam jego teledysk, a jak nie chcę myśleć teraz, jego obecność sprawiała mi jakąś taką wizualnie emocjonalną radość.
I tak sobie myślę, czy to dobre posunięcie ze strony producentów. Niby z jednej strony przyciągają dodatkowych widzów, a z drugiej kradną sporą część uwagi i odciągają myśli od filmu/serialu. Na szczęście dla ciekawych obrazów, kradzież występuje niemal tylko wyłącznie kiedy muzycy grają samych siebie. No chyba, że się mylę, to wyprowadźcie mnie z błędu, podajcie jakieś przykłady czy coś ;) Jednak na potwierdzenie mojej tezy rzucę Johnem Bon Jovim, który choć podnosił ciśnienie niejednej kobiecie, to Ally McBeal była ciągle tym samym serialem o prawnikach (ale zdradzę Wam tajemnicę, tam gwiazdą nr1 był Berry White =P). Jak już rzucam gwiazdami to co mi tam, dołożę i Aaliyah, która fenomenalnie zagrała Akashe w Królowej Potępionych. Nawet pomimo świetnej roli, nie udało jej się przyćmić starego wampira powracającego jako gwiazda rocka, no bo jednak bez przesady, czy może być coś lepszego niż wampir i rockman w jednym?!?
Nie zapomnijmy jeszcze o osobnej kategorii, którymi są filmy o danym muzyku. I nie chodzi mi tu bynajmniej o filmy dokumentalne, ale o takie, w których piosenkarze grają główne role. W końcu nie da się ukraść własnego filmu.
I mówcie co chcecie, ale w podstawówce każda dziewczynka chciała być jak SpiceGirls, więc ten film jest świetny i koniec dyskusji!! ;)
Podsumowując, wpis miał być nieco o czymś innym, a wyszło na to, że był okazją do podrzucenia Wam kilku, kompletnie niepasujących do siebie piosenek, no cóż, zdarza się. Ale może ktoś ma przemyślenia na ten temat i rozwinie lub zaneguje moje myśli?? Serio nie bójcie się, można komentować!... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz