czwartek, 29 stycznia 2015

Kości zostały rzucone!.... (czyli półrecenzja Deja Dead ;))


Nigdy nie ekscytowałam się przed przeczytaniem żadnej książki tak jak tym razem. Wynika to z kwestii niezmiernej miłości do serialu Bones, ale przede wszystkim z dostępności Deja Dead. Myślałam już chwilami, że dostanie jej w swojej ręce graniczy z cudem, jest trudniejsze niż odbicie złota wielkiemu smokowi, powrót do przeszłości w celu uratowania życia swojego przyjaciela i odnalezienie świętego Grala razem wzięte, a jednak się udało! I to pomimo tego, że jest właściwie nie do kupienia, nie ma jej w żadnej księgarni stacjonarnej, internetowej, allegro, e-bayu, ani w mojej bibliotece. Znalazł się za to jeden jedyny egzemplarz w bibliotece miejskiej w krk. Cierpliwie czekałam trzy tygodnie, aż zostanie oddana i będę mogła dostąpić do zaszczytu trzymania jej w swych dłoniach… Okazało się, że biblioteka tak naprawdę również nie posiada egzemplarza, a jedynie ksero ale nic tam, tekst to tekst. Już po przeczytaniu podziękowań wiedziałam, że książka jest dobrze napisana ale… No właśnie odwieczne ale. Być może nie spodziewałam się, że będzie to dokładny przekład serialu, nie mniej jednak nie sądziłam że nie ma z nim właściwie nic wspólnego. To za co kocham Tempi, w powieści nie występuje. Dr Brennan jest jakaś taka… ludzka?... Nie znajduję innego określenia. Jej zwyczajność jest uderzająca dla fana jej ekranowego odpowiednika. Wracając natomiast do technicznej strony, to ufam autorce, że przygotowała się do pisania rozmawiając z różnymi specjalistami, natomiast stwierdzam, że tłumacz nie odrobił tej ważnej lekcji…. 
No cóż zobaczymy, na razie tyle przemyśleń po kilku rozdziałach. Pozostaje mi tylko żywić nadzieję, że nie jest to zwykły, jak każdy inny tyle, że dobrze napisany kryminał... Trzymam kciuki! =P 

zdjęcie z facebookowego profilu serialu