poniedziałek, 2 marca 2015

Tylko jeden odcień szarości czyli pan Grey nie tak straszny jak Go malują....


Tego posta być nie powinno. Zarzekałam się, że absolutnie nie oglądnę "Pięćdziesięciu twarzy Greya", jednak komentarze w internecie wręcz mnie do tego zmusiły.... No bo, jak nie zerknąć na film, będący wcieleniem wszelkiego zła świata, deprawacji totalnej i obrzydliwego wyuzdanego seksu? Na film, który stał się jeszcze większym wrogiem grzecznych dziewczynek niż Harry Potter, Pokemony, Gwiezdne Wojny i tarot razem wzięte. No właśnie! Chcąc nie chcąc musiałam.

Zdjęcie: tvn24.pl

W międzyczasie obejrzałam klasyk "9 i pół tygodnia". W tym momencie pojawił się pomysł na post porównawczy, bo stwierdziłam, że to jest to, o czym ponoć jest Grey. Czekałam cierpliwie, aż film pojawi się w internecie, bo jednak bez przesady, płacić za to nie będę. Choć pojawiła się taka myśl, żeby jednak. Jakaż radość i szczęście, że szybko ten pomysł został odrzucony! Seans mam za sobą, ale koniec końców porównania nie będzie. A to dlatego, że porównywać nie ma czego.  Film jest tylko jeden poziom wyżej niż Kac Wawa, bo tu przynajmniej twórcy udają, że jakiś scenariusz miał być. Tak właściwie, to nie wiem o czym był ten film, bo w sumie chyba o niczym. A uwierzcie ja strasznie lubię badziewnie, beznadziejne produkcje, kocham nisko budżetowe niemieckie komedie, a na Striptizerkach Zombie bawiłam się świetnie. A to dużo mówi o tej produkcji.... Ponadto zastanawiałam się, skąd oni do jasnej anielki wzięli tą aktorkę. Dawno nie wiedziałam czegoś tak złego. Umiejętnościami aktorskimi przewyższają Dakote Johnson polskie aktorki i to nawet takie występujące w Pamiętnikach z wakacji, a chemii między nią, a Jamiem Dornanen nie ma ni krzty. Choć aktor przynajmniej próbuje, widać, że chłopak stara się wyciągnąć z tego co dostał ile może, no ale nie jest, aż tak zdolny, żeby pociągnąć cały film. Ogólnie obsada, poza główną bohaterką, nie jest aż taka zła. A i brak jakichkolwiek aktorskich umiejętności nie przeszkadzałby mi tak bardzo, gdyby aktorka była, jeśli nie piękna, to choć ładna, a tu taka sytuacja.... Christian też bosko ciasteczkowy nie jest, natomiast były takie ujęcia, w których mogłabym zrozumieć, że się dziewczynom podoba ;)
Przeglądając ciekawostki o filmie w rubryce z nazwiskami branymi pod uwagę natknęłam się na kilka na prawdę fajnych i zdolnych ludzi i choć rozumiem, dlaczego nie zgodziliby się po przeczytaniu "scenariusza" wystąpić w tym obrazie to jest to zdecydowanie wielka szkoda. Bo w ciemno daję Greyowi 8/10 zakładając, że główne role grają Alexander Skarsgård i Kat Dennings. Z taką obsadą żadne braki scenariuszowe nie byłyby mi straszne, a ta dwójka sprawiłaby nawet, że wybrałabym się do kina, choć z założenia tego nie robię.

Zdjęcie: facebook
Zdjęcie: facebook





















Przechodząc powoli do tematu poza filmowego ale jakże z tym filmem związanego. Największym absurdem tego filmu (poza faktem, że w ogóle powstał i zarobił tyle pieniędzy) jest fakt, że kiedy Anastazja jest bita przez "ukochanego" w trakcie seksu, przyrządem, jakkolwiek się nazywa, używanym przez dżokejów, podoba jej się ów fakt, natomiast na końcu filmu kiedy uderza ją parcianym paskiem, co wydaje mi się zdecydowanie mniej bolesne (w końcu poprzednie urządzonko jest z założenia po to, żeby bolało? wprawdzie konia, ale to nie ważne ;)) Ana strzela focha, jakby właśnie usłyszała, że główny bohater jest Hitlerem i teraz wymorduje jej całą rodzinę.... Mój mały rozumek kompletnie tego nie ogarnia.

Czytając o książce czy filmie i samemu nie mając z nimi żadnego kontaktu, a zastanawiając się nad ich fenomenem, myślałam, że w końcu zrozumiano, że kobieta nie zawsze potrzebuje romantyka i czasem trzeba ją pchnąć na ścianę i całować aż straci dech, że potrzebujemy męskich mężczyzn i zdecydowanych zachowań. I jakże się pomyliłam, bo okazało się, że jest to opowieść o dziewczynie, która tak strasznie boi się samotności, że zakocha się w pierwszym lepszym, który okaże jej choć odrobinkę zainteresowania. Najsmutniejsze jest to, że takich kobiet jest strasznie dużo, że utarło się, iż kobieta samotna jest niekompletna i za wszelką cenę musi sobie kogoś znaleźć. Baby weźcie się w garść! Minęły już czasy, że mamy siedzieć i czekać na księcia! Trzeba się ogarnąć, bo na co księciu ostatnia pierdoła, która boi się nawet swojego imienia? Nikt z taką osobą na dłuższą metę nie wytrzyma...

No i w końcu temat, który wywołuje największe kontrowersje, a u mnie powoduje największy wybuch śmiechu. W dwudziestym pierwszym wieku, kajdanki wywołują jeszcze jakieś kontrowersje?? Serio?? Może w filmie były wspomniane jakieś bardziej nietypowe rzeczy, podkreślam nietypowe a nie niestosowne, szokujące, wyuzdane czy jakkolwiek deprawujące, to o tyle to co było pokazane na ekranie i wszystko na co zgodziła się Ana to był tylko seks. Ludzie seks! To takie coś, dzięki czemu jesteście na świecie i coś co z założenia ma sprawiać przyjemność. Dlaczego chcecie wchodzić z butami do czyjegoś łóżka, czy nie łóżka, co kto woli? Naprawdę, aż tak was oburza, że ktoś postrzega swoją seksualność inaczej niż wy? A to, że umiarkowany ból sprawia przyjemność już dawno zostało potwierdzone naukowymi badaniami, taka reakcja mózgu, sory... Niestety, więcej wyuzdania było w komentarzach na temat filmu, niż w samym obrazie, więc okazało się jak zwykle, że z filmowców tacy bardziej erotomani gawędziarze. A jak chcecie dobry film o kobiecie zapatrzonej w faceta, który ją wykorzystuje, z jakimiś sensownymi scenami erotycznymi i prawdziwie zdrożnymi elementami, to jak zwykle trzeba uciec się do klasyki i polecam "9 i pół tygodnia", bo prawdziwym Christianem pozostaje  Mickey Rourke ♥

A prawdziwym Greyem Gandalf  ;)

Grafika z:  hideyourarms.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz